Deszczowe myszołowy

Szkoda tej niedzieli, bo prawie cały dzień padało. Miałem wielką ochotę dalej szukać białego myszołowa, ale na to trzeba czasu. Musiałem więc zadowolić się pod wieczór kilkoma chwilami bez deszczu. 

Te dwie, krótkie godzinny nie był stracone, bo przyglądałem się innym osobnikom z doliny Redy. Głównie w locie, ale zanim ruszyły w przestworza sporo czasu zajęło im doprowadzenie do porządku przemokniętych piór. Na zdjęciu myszołów, który długie chwile siedział na balotach siana susząc upierzenie.