Bezpieczeństwo sprzętu za 5 zł


Za oknem plucha do tego porywisty wiatr. Nie jest to czas na zdjęcia, ale na fotograficzną poradę przy kawie z pewnością. Dokładniej jak bezpiecznie i komfortowo nosić gotowy do szybkiego zdjęcia zestaw body z ciężkim teleobiektywem. Mowa np. o Nikonie z obiektywem Tamron G2 150 - 600 mm. Całość waży ok 2,5 kg. To sporo zważywszy, że często dźwigamy to cały dzień. 

Powszechnym sposobem i jednocześnie błędnym, jest zawieszenie sobie takiego zestawu na szyję lub ramię za pomocą krótkiego paska, w który wyposażony jest standardowo aparat (body). O ile z szyi łatwo zestaw podrzucić do oka, to z ramienia już nie. Do tego zawieszony na ramieniu nieustannie się zsuwa i wymaga stałego, irytującego poprawiania pozycji. 

To jedynie dyskomfort, ale dzieje się rzecz bardziej destrukcyjna. W ten sposób to body nieustannie dźwiga ciężar obiektywu, a to prowadzi do wyrobienia, poluzowania gniazda mocującego obiektyw w aparacie. To prosta droga do uszkodzenia mechanicznego skutkującego brakiem kontaktu styków, Dalej do zawieszania się autofokusa, oraz braku pomiaru pozostałych parametrów. 

Odpowiedzią na w/w bolączki jest noszenie zestawu na długim pasku, przewieszonym przez przeciwległe ramię. Całość mamy przy biodrze (z osobistą regulacją wysokości). W tym przypadku pasek podpięty jest do śruby wkręcanej do masywnej stopy teleobiektywu i tam przeniesiony jest cały ciężar. Z tej pozycji lewą ręką łatwo unieść szybko sprzęt, trzymając za obiektyw lub jego stopę.

Pozostaje wybór paska. Tu zaczynają się schody, bo wielu użytkowników poleca różne marki i systemy. Ostatnio odbyła się ciekawa wymiana zdań na FB. Konkluzją było polecenie jako numer 1, niezawodnego zestawu z gwarancją producenta na 5 lat i ubezpieczeniem na 1000 USD. Mowa o ROTABALL – PRO 

To jednak spory wydatek rzędu kilkuset złotych, ale czy wobec bezpieczeństwa naszego drogiego sprzętu żałować takich pieniędzy? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami, ja zaproponuję rozwiązanie alternatywne za "grosze".  

Prawa fizyki są nieubłagane a mówią nam, że łańcuch jest tak mocny jak jego najsłabsze ogniwo. W myśl tej zasady najsłabszym elementem zestawu jest karabińczyk łączący pasek ze śrubą wkręconą w stopie obiektywu. W tanich paskach wykonany jest z "szajsmetalu" i po prostu pęka nawet pod statycznym obciążeniem zaledwie 2 kg. 

Efekt to gruchnięcie teleobiektywu i aparatu na twarde podłoże i po kwiatkach. No raczej po naszym szkle, które już nie nadaje się do naprawy. Pośród moich kolegów znam kilka takich przypadków utraty w ten sposób bardzo drogich fotograficznych zestawów. 

Jednak sam tani (40 zł) pasek nie jest zły, bo wykonany z nylonu wytrzymuję ogromne obciążenia. Wystarczy w takim wymienić wspomniany karabińczyk i do minimum uprościć całość "konstrukcji". Kupujemy więc w markecie budowlanym łącznik za 5 zł i bezpiecznie ruszamy w teren. 

Na zdjęciu wygodny sposób noszenia sprzętu. Również w powiększeniu marnej jakości karabińczyk tanich pasków. Na drugim polecany łącznik z chromowanej stali.