Początkowo modrodzioba pływała w grupie innych mew w portowym basenie, choć wyraźnie się od nich separowała. Pierwsze więc zdjęcia powstawały w ciemnościach nocy, przy maksymalnym ISO. Szczęśliwie została do świtu i dalej przynajmniej na całe przedpołudnie. Zatem z każdą godziną pozwalała na co raz lepsze kadry. Ostatecznie usiadła przed grupą kilkudziesięciu osób i każdy mógł zapełnić do woli kartę pamięci ujęciami z niewielkiej odległości.
Mewa modrodzioba wydaje się nie znać ludzi, bo pochodzi z dalekiej północy. Rzadko zalatuje tak daleko na południe. Zupełnie ignorowała grupę 70 osób i nie wiem kto był bardziej zdziwiony. Czy ona widząc taki tłum, czy my spoglądając jak spokojnie siedzi i pozuje.
Warto zapoznać się z artykułem: Obserwacje nad mewą modrodziobą, Pagophila eburnea (Phipps), w południowej części Zachodniego Spitsbergenu Również: Państwowe Wydawnictwo Naukowe - Acta Ornithologica