Od początku mojej fotograficznej przygody z ptakami używałem obiektywu Tamron 70 - 300 mm. W ten sposób uwieczniłem ponad 200 gatunków, wykonując każdemu dziesiątki zdjęć w różnych porach roku i okolicznościach. Nie żałuję ani jednej chwili z tak krótką ogniskową, bo doskonale uczy cierpliwości, organizacji zasiadek, podchodu, podjazdu i generalnie umiejętności zbliżania się do ptaków na niewielką odległość.
Jednak każdy, kolejny rok przynosił mniej nowych pozycji na liście fotograficznych zdobyczy. Wielu z Was pewnie doświadczyło podobnej tendencji, która jest naturalna. Głównym powodem jest poszukiwanie już rzadszych gatunków, lub konieczność wykonywania zdjęć z większej odległości. W tym drugim przypadku nadszedł zmierzch ogniskowej 300 mm. To szczególnie typowe dla terenu na jakim poszukuję ptaków. Wielkie, otwarte przestrzenie rezerwatu Beka, doliny Redy lub morska toń, gdzie ptaki potrafią zasiadać daleko od ścieżek edukacyjnych, na łąkach lub z dala od brzegu morskiego. Na taką okoliczność niezbędną stała się ogniskowa 600 mm.
Przyszedł zatem czas na Tamrona G 2, 150 - 600 mm. Obiektyw, który zbierał bardzo przychylne opinie użytkowników, od czasu gdy tylko pojawił się na rynku. W moim przypadku pierwsze zdjęcia z tego szkła były ogromnym rozczarowaniem. Obraz był nieostry, mydlany. Szczególnie przy maksymalnej ogniskowej i to niezależnie od zastanego światła, przysłony i czasu naświetlania. Podejrzewałem już fabryczną wadę egzemplarza, który trafił w moje ręce, gdy dokładniej przyjrzałem się pierwszym kadrom. Autofokus wyraźnie ostrzył kilkanaście centymetrów przed obiektem, w tym przypadku okiem ptaka. Wymagał więc precyzyjnej korekty AF.
Szczęśliwe moja puszka D 7100 posiada taką funkcję, podobnie jak wiele innych Nikonów. Sposób precyzyjnej korekty AF opisany jest w zamieszczonym linku. - Sposób używania funkcji Precyzyjna korekta AF.
Cały ten proces wydaje się jednak bardzo skomplikowany i wielu może zniechęcić do prób. Przynajmniej mnie zniechęcił, więc poszedłem na skróty. Po prostu odwiedziłem gołębie, które stale żebrzą w pobliskim parku. Ptaki mało ruchliwe, o wyrazistej szacie i oku doskonale nadawały się do prób korekty AF. Wykonanie kilkudziesięciu zdjęć w różnych konfiguracjach ostatecznie przyniosło porządny efekt i teraz mogę policzyć promienie na piórkach. Okazało się, że konfiguracja mojego Nikona z Tamronem, to korekta na +10.
Prawidłowa konfiguracja sprzętu to jedno. Drugie to całkowita zmiana przyzwyczajeń przechodząc na Tamrona 150 - 600 mm. Przede wszystkim waga zestawu, który zmusza do "twardej" ręki. Szczególnie dla osób jak ja, które cenią sobie minimalne wyposażenie dodatkowe. Nie targam ze sobą statywu, a w teren zabieram jedynie kawałek siatki maskującej i poduszkę, które mieszczą się w małym plecaku. Nie zabieram już nawet kanapek, bo i tak nie mam czasu ich zjeść, a zwykle po kilkunastu dniach znajduje je rozpłaszczone w kieszeni kurtki, gdy żyją już nowym życiem :). Na małego głoda najlepsza jest tabliczka czekolady, a ta nie ulega zmianom ewolucyjnym jak wielodniowe kanapki w foliowym woreczku.
Czytaj więcej: Praktyczne aspekty fotografii siewek
Wróćmy jednak do samego Tamrona G 2, bo to spory klamot i ciężko go stabilnie utrzymać. Z pomocą przychodzą wszelkie okoliczne punkty wsparcia, jak pnie drzew, słupki a w przypadku braku takowych podparcie łokcia na kolanie lub wspomniana poduszka i pozycja leżąca. Stabilizacja obiektywu jest bardzo sprawna, choć przy czasach 1/1000 s i krótszych lepiej ją wyłączyć. Prawdziwym wyzwaniem jest natomiast łapanie w kadr niewielkich ptaków. Pole widzenia obiektu 600 mm jest bardzo małe, do tego AF musi też zdążyć i to z pewnością warto poćwiczyć po zmianie szkła z ogniskowej 300 mm. Tu z pomocą przychodzą sikorki. Ptaki średnio ruchliwe doskonale nadają się do prób w terenie. Jednym słowem uczę się nieomal od podstaw fotografii ptaków, regularnie odwiedzając pobliski park z Tamronem 150 - 600 mm.