W kontekście skutków karmienia chlebem, dowód niepodważalny



Niedawno pisząc o skutkach karmienia chlebem łabędzi niemych, wspominałem o ich samodzielności w zaspokajaniu potrzeb pokarmowych. Zatem wszystkim malkontentom, niedowiarkom i zwolennikom teorii spiskowych prezentuję tego osobnika. To jeden z wielu pośród spędzających zimę w pasie Wybrzeża Gdańskiego, który korzysta z naturalnych zasobów. Mamy styczeń, a mimo to łabędzie nieme bez kłopotu odnajdują zasobne żerowiska. Tym razem to rozległe pola młodego rzepaku pod Puckiem. Okolica oferuje również oziminy zbóż, lub warzywniaki w postaci niezebranej jesienią marchwi. To podstawa zimowej diety łabędzi, lub uzupełnienie w przypadku spożywania wodnej roślinności żyznych wód przybrzeżnych Bałtyku. 

Wszystko to w zasięgu krótkiego lotu od noclegowisk, które stanowią wody Zatoki Puckiej. Zimujące łabędzie nieme przemieszczają się wzdłuż morskich wybrzeży w poszukiwaniu stołówek tego rodzaju. Korzystają z nich nawet podczas śnieżnej zimy. O tej porze roku wieją silne wiatry, a te potrafią zwiać śnieg z pól, miejscami odsłaniając zmrożone rośliny. W takich warunkach posilają się z powodzeniem również inne gatunki, czytaj: Mrożone gęgawy z marchewką

Faktem jest, że łabędzie nieme są wielkie. Masa ciała samca to 7 – 16 kg, samicy 6 – 11 kg. Wydawać się zatem może, że ich zapotrzebowanie pokarmowe jest ogromne. W rzeczywistości to 3 kg roślinnej masy dziennie. To oczywiście duże uproszczenie, ale obrazując te proporcje wystarczy przywołać sikorę modrą, która dziennie zjada tyle ile sama waży. Niezależnie łabędzie nieme aktywnie żerują przez cały dzień, więc zaspokojenie potrzeb pokarmowych nie jest dla nich kłopotem, wobec takiej oferty jak wspomniane uprawy. Obraz prezentowanego dziś ptaka, to całkowite zaprzeczenie stereotypu głodującego zimą łabędzia, żebrzącego o bochenek chleba na plażach Trójmiasta.