Zimowe obserwacje łabędzi krzykliwych w rejonie Zatoki Puckiej



Łabędź krzykliwy to bez wątpienia gatunek piękny oraz inspirujący. Trudno się dziwić, że poświęciłem tym ptakom kilka lat obserwacji. Całość nie sposób umieścić w jednym artykule, wobec ilości zdjęć i poczynionych spostrzeżeń. Choć bieżący tekst ilustruję wizerunkami ptaków z ostatniego spotkania na wodach Zatoki Puckiej, to cierpliwy czytelnik odnajdzie wiele innych opisów i scen z życia łabędzi krzykliwych. By rzecz uprościć w tekście zamieszam linki do wcześniejszych publikacji, które odsłaniają kolejne aspekty życia gatunku. 

Łabędź krzykliwy (Cygnus cygnus), gniazduje w Polsce bardzo nielicznie. W roku 2017 stwierdzono zaledwie 165 par lęgowych. Do tego lęgowiska rozproszone są na Pomorzu, Dolnym Śląsku z Doliną Baryczy, na Warmii i Mazurach oraz Podlasiu. To czyni gatunek trudnym do obserwacji w okresie gniazdowania. Zdecydowanie łatwiej można spotkać łabędzie krzykliwe zimą, oraz podczas jesiennych i wiosennych przelotów.

W tym czasie podziwiać będziemy ich efektowne i hałaśliwe klucze. Podobnie jak ptaki zasiadające na okolicznych polach, oraz wodach Zatoki Puckiej. Część z nich podejmie próbę zimowania, choć to stada koczujące, które zależnie od warunków pogodowych będą się przemieszczać wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku.


Takim sposobem ubiegłoroczna zima przyniosła niezliczone obserwacje łabędzi krzykliwych na polach otaczających Zatokę Pucką. W otulinie rezerwatu Beka i całej dolinie Redy mogliśmy podziwiać już w styczniu ogromne stada tych ptaków. Pozostały do marca, by z końcem zimy zachwycać nas niezwykle efektownym doborem w pary i rytuałem godowym.  

To niezwykłe misterium przyrody, bo adoracja samicy jest nie tylko widowiskowa, ale pełna uroku również w kategoriach naszego postrzegania zalotów. Samiec oferuje swoje walory, demonstrując siłę i potęgę. Daje świadectwo najlepszych cech, jakie dziedziczyć będzie potomstwo. Jak na tak ogromnego ptaka przystało, góruje nie tylko nad wybranką ale całym otoczeniem, obserwowanym o świetle marcowego poranka. 



Czytaj również: 



Inne zwyczaje łabędzi krzykliwych są równie ciekawe. W podobnym miejscu i czasie zasiadają również łabędzie nieme. Jednak stada obu gatunków się nie mieszają, a nawet pokusa wspólnego korzystania z atrakcyjnego żerowiska i tak prowadzi do separacji stad. W takim przypadku krzykliwe zdają się bardziej dominujące i zdeterminowane i to one wyznaczają granice rewirów. Oczywiście zdarza się, że pojedyncze osobniki obu gatunków, które przenikną do cudzych społeczności, ale co do zasady najwyżej się tolerują. 

Co ciekawe, nawet w ramach stada łabędzi krzykliwych dochodzi do podziałów terytorialnych. W rozdzielaniu miejsc prym wodą samce, które jeszcze przed doborem w pary zajmują centralne miejsce obszaru zasiadania. Tam ustawiają się w okręgu liczącym kilka osobników i prezentują się samicom, które dołączają do rytuału. W tym czasie ptaki młodsze niejako spychane są na obrzeża rewiru.


Takie sceny możemy obserwować zazwyczaj w godzinach porannych, czytaj więcej: 

Czasem terytorialna zaborczość łabędzi krzykliwych na lądzie idzie w niepamięć, gdy ptaki migrują. Tej jesieni byłem świadkiem przelotu tych ptaków w łączonym kluczu z gęsiami. Górne skrzydło klucza stanowiły krzykliwe, łącznie z osobnikiem prowadzącym, a dole skrzydło formowały gęgawy. Obecnie łabędzi krzykliwych na polach jeszcze nie widać, zatem przenosimy się na wody morskie, by dalej poznawać ich zwyczaje.


Doskonałym miejscem styczniowego spotkania łabędzi krzykliwych jest Rewa, a dokładniej spora zatoka w kierunku rezerwatu Beka, która stanowi zimową ostoję wszelkiego ptactwa wodnego. To spokojny teren, rzadziej odwiedzany przez spacerowiczów w przeciwieństwie do osławionego cypla Szperk, gdzie ptaki są nieustannie zmuszane, by trzymać się dalej od brzegu. Zatem pozostawiając na boku cypel i ostatnie zabudowania Rewy, otwiera się przed nami scena, gdzie każdego dnia obserwować możemy ptasi spektakl. 


Nie brakuje tam gągołów, czernic, lodówek, łysek i ogorzałek, a nawet ostatnio pośród nich zasiadała hełmiatka. Jednak nad całym ptasim towarzystwem górują wyraziste sylwetki łabędzi krzykliwych. W tym miejscu powracamy do obserwacji gatunku, a dokładniej zachowań pokarmowych.

Łabędzie nie nurkują, a przynajmniej nie pływają pod wodą. Potrafią jedynie sięgnąć dna za pomocą długiej szyi, gdy ich kupry wystają na powierzchni jak wielkie białe boje. To jednak wystarczy by zaspokoić zimowy apetyt, bo przybrzeżne wody są bardzo płytkie. Dno zatoki jest żyzne i oferuje wodorosty stanowiące pokarm łabędzi. 


Na obserwacje żerowania warto wybrać się już o świcie, bo  z każdą godziną apetyt ptaków zostaje zaspokajany. Już ok. godziny 10, nasycone łabędzie odpływają zdecydowanie dalej od brzegu, gdzie czują się bardziej bezpieczne. 

Podczas żerowania na wodzie zachowują podobny terytorializm jak na lądzie. W ich sąsiedztwie posilają się także łabędzie nieme, jednak oba gatunki i tu zachowują dystans. Nawet osobniki młode i niedoświadczone nie wyłamują się z ustalonego porządku, instynktownie trzymając się własnej społeczności. O zwyczajach młodzieży łabędzi napiszę w części drugiej. Póki co zachęcam Was do własnych obserwacji łabędzi krzykliwych, bo czas leci szybko i już niebawem nas opuszczą.